Czy bobra suszy?


Kolejny raz spotykamy się przed ekranem monitora czy też smartfona: z jednej strony ja – Parkowiec, z drugiej strony Wy – Czytelnicy. Niesamowite, że moje myśli i spostrzeżenia trafiają do Was, że nadal, pomimo braku regularności i niesamowitych przygód, zaglądacie tutaj, żeby przeczytać coś od Okiem Parkowca.


Od ostatniego artykułu minęło sporo czasu, a sporo się wydarzyło. Odwiedziłem Białowieski Park Narodowy, pilnowałem samic żółwia błotnego, by zniosły jaja – jak trzeba i gdzie trzeba, kupiłem też nowy rower, żeby przemierzać Polesie tak, jak najbardziej lubię. Udała się nam także pobudka na Polesiu o piątej rano i mieliśmy nawet wybrać się po raz kolejny, ale moje kolano zadecydowało inaczej. Tak to już w życiu bywa... Czasami trzeba zwolnić i nie biegać po bagnach, żeby nabrać dystansu, a ja bardzo tego potrzebowałem.



W głowie zrodziło się kilkanaście pomysłów, a nawet kilka gotowych tekstów na bloga, będą musiały jednak poczekać w jednej z szufladek w mojej sporej głowie na inną okazję. Dziś ponownie pochylimy się nad bobrem, bo zrobiło się o nich ostatnio bardzo głośno…


Od razu uprzedzam, że nie będzie to przepis na zupę z bobra (a podobno bardzo dobra) ani wywód o magicznych właściwościach ogona tych zwierząt (gdybym znał skuteczny afrodyzjak…). Spodziewajcie się krótkiego wywodu, w którym zastanawiam się, w czym te zwierzaki właściwie nam przeszkadzają. Błagam, nie traktujcie tego posta jak polityczny coming outu i nie wciągajcie ani mnie, ani bobra do polityki. Gdy nadejdzie nasz czas, sami z bobrem założymy Partię Przyjaciół Łyka, ale to jeszcze nie teraz.


Zarys tła: każdy z nas w tym momencie odczuwa skutki globalnego ocieplenia. Jesteś na plaży i cieszy cię słońce – planeta ginie, siedzisz w biurze i dziękujesz za włączoną klimę – planeta ginie, siedzisz w przytulnym PKS-ie z 65 osobami, a okna są zamknięte – wszyscy spłoniemy! Najnowsze dane opublikowane przez specjalistów ds. klimatu mówią same za siebie – 30 lat, tyle nam zostało jako cywilizacji. Niezbyt optymistyczny scenariusz, zwłaszcza gdy czeka się w kolejce do ortopedy przez NFZ… 30 lat to naprawdę niewiele czasu. Grozi nam przegrzanie, utrata upraw, niedosyt wody, migracje ludności na niespotykaną dotąd skalę i wojna – wojna o wodę.


No, ale to przecież nie dotyczy nas! My mamy się dobrze, prawda bobrze? A, guzik! W tym roku mieliśmy już susze, ryzyko powodzi, a teraz znowu sucho. Tropikalne upały? To nie problem – klima chłodzi i zamraża nasze sumienia. Tymczasem w Skierniewicach zabrakło wody. Nie w fabrykach, ale w kranach. Wody zaczyna brakować w Bełchatowie. Pustynnieniem zagrożona jest cała centralna Polska. Czy beczkowozy za parę lat będą standardem? Czy chcemy mieć określony limit wody na osobę? Ale przecież są rzeki, bagna, mokradła, stawy, jeziora – woda wszędzie! Tylko co my z nią robimy? Obwałowaliśmy rzeki, wkroczyliśmy na naturalne tarasy zalewowe – domy, pola i drogi mają dla nas większe znaczenie niż jakaś tam zalewana łąka. „Panie, jak to kosić, jak tu woda?”. Nasz obecny stosunek do wody wyraża się następująco: Niech spływa! Jak najszybciej, jak najskuteczniej. Bo zaleje łąkę, podtopi piwnice i jak mam po ogórki chodzić? W wodzie brodzić?


Oczywiście: przykłady jaskrawe i podkoloryzowane – nie nabijam się, broń Boże, z ludzkich tragedii – mam żal do tych, którzy wydali pozwolenia na nowe regulacje rzek i pozwolili na budowanie się na terenach zalewowych. Mam żal, że w 38-milionowym kraju nie myśli się o zatrzymywaniu wody. Na jednego mieszkańca Polski przypada 3 razy mniej wody niż średnio w Europie (czyli około 1600 m3 rocznie na osobę, podczas gdy w Unii Europejskiej jest to ponad 4,5 tysiąca m3.) Naprawdę nie potrzebujemy wody?

I tutaj wchodzimy w skórę bobra – zwierzaki te mogą być naszymi największymi sprzymierzeńcami w walce o wodę! Doskonale wiedzą, gdzie i jak postawić tamę, by spiętrzyć nawet niewielki ciek wodny. Ich obecność zwiększa różnorodność i liczebność gatunków. Woda po opuszczeniu „bobrowego stawu” ma lepsze parametry. Więcej wody to większe ilości owadów, płazów, ryb, ptactwa. Bobry korzystnie wpływają też na nasze zbiory! Większe uwilgotnienie gruntu daje nam namacalne dowody w postaci dorodnych warzyw i owoców. Podczas gdy my, patrząc na pogodynkę w TV, zastanawiamy się, czy jutro będzie można wyjść w pole (nie „na” pole, a „w” pole – do pracy), bobry wiedzą, gdzie i jak będzie padać, jaki jest wiatr, a w dodatku przewidzą skutki tegorocznej pogody w kolejnym roku i to bez oglądania TV i sprawdzania internetów (pewnie dlatego nadal mają tę wrodzoną zdolność). Dzięki bobrom udało się zatrzymać procesy murszenia wielu torfowisk, a znaczna część terenów odzyskała swój dawny, mokradłowy charakter. Jednak w dzisiejszych czasach, gdy się ludziom przypomni o ogonie bobra…


À propos – kilka ciekawostek o ogonie bobra właśnie:
– jest silnikiem napędowym w trakcie pływania
– jest kielnią przy budowaniu tam i żeremi
– jest podporą na lądzie, gdy trzeba ściąć drzewo
– reguluje temperaturę ciała bobra
– jest magazynem tłuszczu w okresie zimowym
– służy jako ostrzeżenie dla niechcianych gości – mocnym uderzeniem ogona o taflę wody informuje wszystkich, że nie warto go zaczepiać.




Duże zbiorniki i tamy nie są rozwiązaniem, ich napełnianie trwa lata, a koszty przesiedleń i budowy są ogromne. Potrzebujemy małej retencji, zbiorników, które zatrzymają i oczyszczą wodę, przy okazji wpływając na mikroklimat. Zdecydowanie wolę poczuć na twarzy orzeźwiającą bryzę niż tumany kurzu. Zatrudnijmy bobry, uczmy się od nich. Robią to świetnie już od wielu lat. Tak żyły i tak będą żyć nadal – pozwólmy im. A w czym nam bobry przeszkadzają? Pewnie w powolnym i męczącym wysychaniu…

Komentarze

  1. Och! jak to dobrze, że poruszasz temat koniecznosci budowy zbiorników retencyjnych - wcale nie koniecznie tych wielkich, tylko mniejszych, takich, które w razie potrzeby mogą być rezerwuarem dla jednej wsi czy kolonii w lesie. My, tu, w Polsce, nie szanujemy wody. Zuzywamy więcej niz potrzebujemy, nikt nie woła i nie uczy szacunku do wody. Cieszę sie, ze pojawił sie Twój głos w tej sprawie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak zwiedzać Poleski Park Narodowy z dziećmi?

Wilki atakują!

Tadeusz Kościuszko i Ludwika Sosnowska - historia nieznana