Wehikuł czasu – o muzeum słów kilka


Każdy, kto regularnie odwiedza Poleski Park Narodowy, z pewnością doskonale zna nasz Ośrodek Muzealny w Starym Załuczu. To wyjątkowe miejsce, pozwalające przeżyć swoistą podróż w czasie. W budynku muzeum znajdują się niezwykle ciekawe ekspozycje, które przedstawiają bogatą historię Polesia. Wystawy opowiadają o czasach prehistorycznych, wiekach średnich i późniejszych – bardzo burzliwych okresach w historii tych terenów. To w muzeum Parku dowiemy się o historii nieszczęśliwej miłości Tadeusza Kościuszki i Ludwiki Sosnowskiej, z której wynika, że nawet najwięksi bohaterowie naszego kraju zostawili swe serce na Polesiu. 


Niewątpliwie jedną z większych atrakcji, które czekają na zwiedzających, jest część etnograficzna. Można tam wejść do wnętrza poleskiej chaty, zobaczyć niezwykłe sprzęty, jakich używano kiedyś w życiu codziennym. Dla starszych będzie to sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa, dla najmłodszych – podróż w nieznany, pradawny świat.
Muzeum Poleskiego Parku Narodowego nie mogłoby istnieć bez części przyrodniczej. W tej sekcji ośrodka mamy możliwość poznać bogactwo gatunków zwierząt żyjących na terenie Parku oraz w jego bezpośredniej okolicy. Na własnej skórze możemy poczuć spojrzenie wilka i zadziwić się rozmiarami bielika. Część przyrodniczą wzbogacają żywe okazy zwierząt, znajdujące się w części terrarystycznej i akwarystycznej. Nie mogło zabraknąć wśród nich żółwia błotnego – klejnotu Polesia. Żółwie błotne można również podziwiać w oczku wodnym, które jest częścią Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt. 


Jako świeżo upieczony pracownik Muzeum Parku chciałbym pracę w tym miejscu przedstawić Wam od środka. Muzeum to nie tylko obsługa turystów i odpowiadanie na najbardziej nurtujące wszystkich pytanie: „Gdzie spotkać łosia?”. To także tworzenie wystaw i współorganizacja wielu wydarzeń, związanych z działalnością edukacyjną Parku. Bardzo ciekawym aspektem mojej pracy w Parku jest opieka nad zwierzętami w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt. Mamy tutaj kilka bocianów, puszczyków i innych ptaków, które z różnych przyczyn nie są zdolne do samodzielnego życia. Co chwilę trafia do nas nowy, potrzebujący pomocy, podopieczny. Ostatnio przywieziono do nas trzy młode puszczyki, które wypadły z gniazda (W woli wyjaśnienia gdy puszczyki nie mieszczą się już w dziupli lub gnieździe "wypadają" z niego, ale nie oddalają się zbytnio. Naturalnie zajmują się nimi rodzice, karmiąc je regularnie. W tym przypadku młode zostały zabrane i dostarczone do nas).  Małe puchate stwory od razu zdobyły moje serce. Mimo „zabójczego” spojrzenia małych podlotów opieka nad nimi i karmienie sprawiają mi ogromną satysfakcję.  


Kwiecień był czasem, który pozwolił mi i koledze Piotrkowi (również nowy nabytek muzeum) wdrożyć się w pracę i życie ośrodka. I żeby tchnąć trochę świeżości do muzealnych murów, przygotowaliśmy dla zwiedzających nową wystawę: W krainie żurawi – symbol Polesia pędzlem i światłem malowany. Wystawa składa się z obrazów autorstwa naszej koleżanki z pracy Basi Szczygieł i fotografii autorstwa Sławka Wróbla. Prace przedstawiają żurawi rok na terenach Polesia. Wystawa wymagała godnej oprawy, włożyliśmy więc sporo pracy w jej przygotowanie. Musieliśmy zdjąć istniejące fotografie, zastąpić je nowymi i dopasować odpowiednio, żeby tworzyły spójną kompozycję. Kilka dni poświęciliśmy na odmierzanie żyłek odpowiedniej długości, aby każde zdjęcie znalazło się na odpowiednim miejscu. 


Praca w muzeum nie jest pracą czysto biurową. Doglądamy zwierzaków, którym wcześniej trzeba odpowiednio porcjować pokarm, dbamy o tereny zieleni, które od czasu do czasu potrzebują zabiegów kosmetycznych. Jest co robić i to każdego dnia. Ale powiem Wam szczerze – nie zamieniłbym tej pracy za żadne skarby.  

Cieszę się niezmiernie, że muzeum codziennie ktoś odwiedza. Pomimo kapryśnej aury i dość chłodnego kwietnia nie było praktycznie dnia, kiedy ktoś do nas nie zawitał. A weekend majowy – och, to dopiero bajka... Na całym Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim trwa kameralna majówka, czyli cykl imprez i wydarzeń promocyjno-kulturowych. Jak co roku, PPN w długi weekend majowy można było zwiedzać z przewodnikiem, który był w tzw. gratisie. Pogoda dopisała, dopisali też odwiedzający. Muzeum w tych dniach odwiedziło prawie 1500 osób, co faktycznie sprawiło, że z kolegą Piotrkiem mogliśmy zapomnieć o przerwie na kawę. Na terenie całego Parku mieliśmy prawdziwe obłożenie, a na wszystkich ścieżkach turystów. Zapewnienie komfortu wszystkim zwiedzającym wymagało od całej ekipy Poleskiego Parku ogromnego wysiłku, ale myślę, że było warto.

Dziękuje wszystkim, którzy odwiedzili nas w tym czasie. Mam nadzieję, że polecicie PPN znajomym i wrócicie tu nie raz.

PS Już wkrótce „Noc muzeów”  :) Niebawem info na stronie Parku i Facebooku. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zwiedzać Poleski Park Narodowy z dziećmi?

Wilki atakują!

Tadeusz Kościuszko i Ludwika Sosnowska - historia nieznana