Ostatnie tchnienie zimy



I stało się! Wiosna, niczym Chuck Norris w Strażniku Teksasu, kopniakiem z półobrotu rozprawiła się z zimową aurą. Wiem, że żarty o Chucku nikogo już nie bawią, ale trudno było mi znaleźć bardziej trafne porównanie. Wystarczyły 3 stopnie na plusie i trochę deszczu, żeby można było zapomnieć o poleskiej „Krainie Lodu”. Od kilku dni można usłyszeć albo zobaczyć pojedyncze gęsi, ale o definitywnym końcu zimy niech świadczy klangor żurawi, który obudził mnie dzisiejszego ranka.

Od samego początku zimy miałem w głowie pomysł, żeby opisać Wam jedną z mroźnych wędrówek po Parku, jednak chociaż intensywnie się starałem, do tej pory nie udało mi się wydłużyć doby i ze swoją arktyczną wyprawą na ścieżki PPN musiałem czekać. W końcu udało mi się jednak znaleźć parę godzin na bardzo przyjemny spacer po bagnach. 

Jako cel wyprawy wybrałem ścieżkę przyrodniczą „Dąb Dominik”. Nie wiem, jak to się stało, że do tej pory nie opisałem na Okiem Parkowca tej sztandarowej ścieżki przyrodniczej parku. „Dąb Dominik” jest pierwszą i do tej pory najbardziej popularną trasą na terenie PPN. Jej początek znajduje się w miejscowości Kolonia Łomnica – dokładnie w połowie drogi między Sosnowicą a Urszulinem. Przed początkiem trasy znajduje się duży parking, a także świetnie przygotowane zadaszenie turystyczne. Udogodnienia te sprawiają, że infrastruktura turystyczna parku staje się już marką, chociaż najważniejsza jest oczywiście przyroda i jej bogactwo, którego doświadczyć możemy na trasie. Ścieżka przyrodnicza „Dąb Dominik” daje możliwość poznania większości siedlisk, z jakimi możemy spotkać się na terenie PPN. Pierwszy fragment prowadzi nas przez las grądowy z uwielbianymi przez Parkowca grabami i lipami. Warto wybrać się tam w najbliższym czasie, ponieważ gdy pojawi się trochę więcej słońca, cały las pokryje się kobiercem śnieżnobiałych zawilców. Właśnie w tym grądziku rośnie sędziwy Dąb Dominik, nazwany na cześć prof. Dominika Fijałkowskiego, którego starania przyczyniły się do powstania Poleskiego Parku Narodowego. Zaraz za Dominikiem znajduje się fragment olsu kępowo-dolinkowego z charakterystycznymi olszami na wyspach. Nie spodziewałem się, że ols może być tak malowniczy zimą.


Główny trakt prowadzi nas dalej przez drągowiny sosnowe, czyli lasy w przebudowie. Często słyszę opinie, że w parku narodowym nie powinno się wycinać drzew. Dyskusja na ten temat stała się głośniejsza zwłaszcza w ostatnim czasie, z powodu nowelizacji przepisów dotyczących wycinki drzew. Sami również znaleźliśmy się „pod ostrzałem”. Gdy w połowie stycznia musieliśmy zamknąć ścieżkę „Dąb Dominik” ze względu na trwające prace leśne, pod informacją umieszczoną na parkowym Facebooku pojawił się komentarz o treści mniej więcej: „Tak, najlepiej wszystko wytnijcie!”. Udało się wtedy spokojnie wyjaśnić Autorce, na czym wspomniane prace leśne polegają. Pozwoliło mi to zauważyć, że społeczeństwo w ostatnim czasie stało się bardziej wrażliwe na kwestie ochrony przyrody, ale brakuje niekiedy rzetelnej wiedzy na ten temat. Tak więc, Drodzy Czytelnicy – czas na pogadankę edukacyjną. Tak, w parku narodowym od czasu do czasu trzeba wyciąć drzewo. Są miejsca objęte ścisłą ochroną, w których nie prowadzi się żadnych prac. Ba! Nie możemy nawet postawić tam stopy. Są również takie miejsca, w których prowadzi się ochronę czynną. Lasy na naszym terenie nie powstały w sposób naturalny. Po II wojnie światowej na gigantyczną skalę rozpoczęło się w Polsce sadzenie lasów sosnowych. Stosunkowo niewielkie wymagania siedliskowe i szybki  czas wzrostu sosen pozwoliły w niedługim czasie odnowić obszary leśne. Powstały w ten sposób monokultury – z przyrodniczego punktu widzenia mniej wartościowe od wielogatunkowych lasów mieszanych. Dominacja monokultur wymusza przebudowę drzewostanu. W dogodnych miejscach sukcesywnie prowadzimy podsadzenia dębem, grabem czy lipą, natomiast sosny są stopniowo wycinane, by dać miejsce podrostom. Dlatego nawet w takich miejscach jak park narodowy od czasu do czasu słychać pracę piły, a ścieżkę trzeba chwilowo zamknąć, żeby nikomu nie stała się krzywda. 

Wróćmy do naszego spaceru. Ścieżka „Dąb Dominik” prowadzi nas do Jeziora Moszne – jednego z czterech jezior, znajdujących się na terenie parku. Moszne jest wyjątkowym akwenem. Idąc po drewnianej kładce, chodzimy tak naprawdę nad powierzchnią jeziora, zarośniętego kożuchem roślinności, zwanym płem lub spleją. Spleję tworzą głównie mchy torfowce, ale na jej wierzchu rośnie przeogromna (tak, nie bójmy się tego słowa) liczba różnych gatunków. Za jakiś czas zobaczymy tu smakowite żurawiny, bezlitosne drapieżne rosiczki, czy piękne storczyki. W czasie ostatniej zimowej wędrówki zachwycaliśmy się sosnami karłowatymi – swoistymi drzewkami bonsai Polesia. Sosny te, rosnąc na ubogiej w składniki pokarmowe splei, nie wykształciły znanej nam dobrze formy i wyglądają jak kilkuletnie sadzonki, mimo że mają na karku czterdziestkę. Nad samym jeziorem spędziliśmy dłuższą chwilę, rozkoszując się widokiem zamarzniętej jeszcze tafli wody i wszechogarniającym spokojem. Naprawdę, jeśli szukacie miejsca, w którym możecie odpocząć, wyciszyć się po ciężkim dniu, czy pobyć z przyrodą sam na sam – nie ma lepszego miejsca niż ścieżka „Dąb Dominik”.


W drodze powrotnej drewniana kładka prowadzi nas skrajem boru bagiennego. Las zachwyca swoim runem, złożonym z dwóch ciekawych roślin: bagna zwyczajnego i borówki bagiennej tzw. pijanicy. Nie wiem, czy już Wam opisywałem właściwości tych roślin. Jeśli nie, to jeszcze to uczynię, wiąże się z nimi bowiem ciekawa poleska (prawie już) legenda.

 
Ostatni fragment trasy przebiega tuż obok torfianek, czyli dawnych wyrobisk torfu. Poleszucy wykorzystywali torf jako naturalne biopaliwo do swoich domowych reaktorów kaflowych. Miejsca po jego wybraniu szybko zapełniły się wodą, tworząc malownicze śródleśne jeziorka. Nie polecam natomiast kąpieli w takich oczkach: są dosyć głębokie, a brzegi bardziej przypominają pionową ścianę basenu niż dobrze znane nam kąpieliska. Niemniej warto na nie popatrzeć i zatracić wzrok w ciemnej jak noc wodzie z Polesia.

Serdecznie zapraszam na ścieżkę przyrodniczą „Dąb Dominik” zwłaszcza teraz, w obliczu wiosennych powrotów ptaków i przebudzenia przyrody. Pamiętajcie jednak, że Poleski Park Narodowy jest piękny o każdej porze roku i to właśnie miał udowodnić powyższy tekst. Do zobaczenia na szlaku!





Komentarze

  1. Bardzo dobre.
    Jeden wpis i wiesz więcej niż kilka przewodników.��

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak zwiedzać Poleski Park Narodowy z dziećmi?

Wilki atakują!

Tadeusz Kościuszko i Ludwika Sosnowska - historia nieznana