Wystarczy wstać...




Właśnie kończy się wrzesień. Siedzę w chatce pogrążony w ciemnościach. Zgasły światła, bateria w laptopie pociągnie jeszcze ze 3 godziny. Na zewnątrz wichry, deszcze i jesienna zawierucha. Tuż obok mruczy kot – idealne warunki, by napisać tekst na bloga! 

Kończący się miesiąc był naprawdę wyjątkowy. Od kilku już lat wrzesień kojarzy i się szczególnie dobrze. To właśnie we wrześniu rozpocząłem swoją pracę w Poleskim Parku Narodowym. We wrześniu wykluwają się młode żółwie błotne! To we wrześniu kwitną wrzosy, rozpoczyna się rykowisko i bukowisko. Wrzesień to także miesiąc, w którym od kilku już lat żegnam się z żurawiami. Szczególny miesiąc. I jak zwykle, również w tym roku okazał się dla mnie łaskawy. Niezliczona liczba obserwacji, niesamowite spotkania z ludźmi oraz ze trzy dobre zdjęcia – kocham wrzesień!




Jednak by doszło to tych ciekawych spotkań i obserwacji, trzeba włożyć trochę wysiłku, 
a jednym z największych z nich jest poranne wstawanie. Każdy, kto miał okazję poznać mnie trochę bliżej, ten wie, że nie należę do rannych ptaszków, a raczej do Nocnych marków – bądź co bądź określenie to nie wzięło się bez powodu w naszym języku. Każdego poranka toczę nierówną wojnę z budzikiem i za wszelką cenę odsuwam moment przebudzenia do ostatecznej godziny zero. Pewnie nie jeden, jedna z Was ma podobnie, a funkcja drzemki w telefonie jest jedną z ulubionych – w moim przypadku zdecydowanie ulubioną. Jednak są dni, gdy udaje mi się pokonać grawitacje łóżka i wyruszyć ku bagnom. Jak to zrobić? Zaraz Wam to wyjaśnię.



Warto zacząć od sprawdzenia, o której godzinie wstaje słońce. W dzisiejszych czasach nie ma z tym najmniejszego problemu i nie trzeba być wyjątkowo sprytnym. Wystarczy wujek Google i już wiemy, o której godzinie zapieje kogut w najbliższej okolicy. Drugą równie istotną rzeczą jest sprawdzenie, gdzie jedziemy i ile nam to zajmie – i tutaj również nowe technologie przychodzą nam z pomocą, warto jednak dać poprawkę na mgły i zwierzynę na drogach. Chociaż na Polesiu ciężko utknąć w korku o 4.30, to czas na pokonanie zaplanowanej drogi będzie dłuższy, niż przewiduje ustawa, tj. aplikacja. Kolejny trik to sprawdzenie pogody. Gwarantuje Wam, że w deszczowy pochmurny dzień szanse na poranne wstawanie spadają do minimum. Wtedy zamiast pobudki o 3.30 lepiej obrócić się na drugi boczek i cierpliwie pod kołdrą czekać na lepsze warunki. O tak prostych sposobach, jak położenie telefonu z budzikiem w drugim końcu pokoju, czy ustawieniu kilku alarmów po rząd nawet nie będę się rozpisywał – po pierwsze, by oszczędzić baterii w laptopie, po drugie każdy, kto musiał bardzo wcześnie wstać, zna te sposoby. Ja w dalszej części opowiem Wam o swoich, naprawdę sprawdzonych metodach.




Bardzo skuteczne, a w zasadzie skuteczne w 100% okazuje się umówienie z kimś. Nie koniecznie na randkę (chociaż to mogłoby się okazać skuteczne w 200%), a po prostu prosta deklaracja dwóch osób: Jedziemy na żurki? Ok., 4.30 pod Twoim domem – wystarczy. 
Do tej pory nie zawiodłem nikogo, z kim umówiłem się na taką wyprawę, bo wiem, że ten ktoś czeka, też musiał się wysilić itd., Jak to mówią w muzeum za ladą: „co dwoje klientów, to nie jeden” – warto więc znaleźć kogoś na wspólną pobudkę, we dwoje zawsze raźniej. Najważniejsza jednak jest motywacja i samozaparcie. Zabrzmi to niewiarygodnie, ale nigdy nie żałowałem porannej wyprawy do lasu, na łąki, ku bagnom. Chociaż nie zawsze udaje się spotkać z łosiem, żółwiem czy żurawiem – to samo przeżywanie poranka, wsłuchanie się w ciszę na tuż przed wschodem słońca, zanurzenie się po czubek brody w porannej mgle – daje mi takiego energetycznego kopa, że cały dzień zdaje się magiczny.




W tym roku udało mi się odbyć wiele naprawdę niezwykłych spotkań ze wspaniałymi ludźmi. Pod koniec sierpnia ruszyliśmy spacerem na wrzosowisko, by zapomnieć wszystko. Po drodze posprzątaliśmy las, zrobiliśmy wiele dobrego. Później spontaniczne wyjścia na żurki, 
by pożegnać skrzydlate duchy poranka z wieży widokowej na Bagnie Bubnów. W końcu wypuściliśmy młode żółwiki w ramach akcji „żółwik go home”, wypiliśmy wspólnie kawę, porozmawialiśmy, po prostu się spotkaliśmy – o to właśnie chodzi.




Wszyscy, z którymi miałem okazję się zobaczyć, poznać, porozmawiać i pośmiać mieli znacznie trudniej ode mnie. Często musieli dojechać z naprawdę odległych stron, znosić chłody poranka, a przy okazji jeszcze moje gadanie. Ten tekst dedykuję właśnie Wam – jesteście niesamowici! Dziękuje Wam wszystkim i każdemu z osobna. Mam nadzieję, że wkrótce znów się spotkamy! Polesie czeka…



Komentarze

  1. Wow, świetny tekst! A i zdjęcia udane ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakochałam się w Polesiu, czuję do niego coś więcej niż do stron rodzinnych. Byłam tylko kilka dni, ale na pewno wrócę. Piękne zdjęcia i przyjemny tekst :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkamy na brzegu Puszczy Kozienickiej, do połowy sierpnia słychać żurawie, potem zapada cisza, i wiadomo, że jesień nadchodzi...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak zwiedzać Poleski Park Narodowy z dziećmi?

Wilki atakują!

Tadeusz Kościuszko i Ludwika Sosnowska - historia nieznana