Sarnie żniwo
Listopad – co za fantastyczny
miesiąc! Ptaki odleciały, rykowisko z bukowiskiem są tylko wspomnieniem, żółwie
się wykluły, a za oknem szaro, buro, zimno i nieprzyjemnie. Pozostaje schować
się do chatki i zapaść w sen zimowy. Dobrze, że pod skórą ukryłem spore rezerwy…
Nawet 6 miesięcy zimy nie będzie mi straszne. Schowany pod pierzynami będę śnił
o cieplejszych dniach.
Chociaż na pierwszy rzut oka
przyroda, podobnie jak Parkowiec, jesienią staje się nieco bardziej senna i
flegmatyczna (niektórym wydaje się wręcz uśpiona), to kiedy przyjrzymy się wszystkim
zjawiskom okiem Parkowca, okaże się, że dzieje się tam naprawdę dużo.
Listopad to ostatni moment, żeby
dobrze przygotować się do zimy. A ta, jak wiemy, zawsze nadchodzi. Wiele
zwierząt intensywnie poszukuje pokarmu, który będzie im służył jako zimowe zapasy
energii. Zresztą w tej materii zwierzęta niewiele różnią się od nas. Kto wrócił
z urlopu nad morzem, w listopadzie śmiało może się już zatroszczyć się o
osobisty podbrzuszny powerbank, dzięki któremu przetrwa do następnych wakacji. W
przypadku ludzi zgromadzenie większej ilości tłuszczu nie jest jeszcze straszną
zbrodnią – chyba że wyrządzoną spodniom. Zwierzęta na dodatkowe kilogramy muszą
jednak już uważać szczególnie.
Zasada jest prosta – idziesz
spać, musisz mieć tłuszcz. Nie zasypiasz? – to łaź i szukaj żarcia. Dlaczego
niedźwiedź brunatny czy borsuk przed zimą robią się okrąglutkie jak beczułki, a
sarny czy jelenie już nie? Borsuk z miśkiem wchodzą do gawry czy nory (robią to
zazwyczaj osobno), układają sobie posłanie i kima. Za nic mają ludzi czy inne
zwierzęta, które mogłyby im zaszkodzić. A sarenki? One już tak dobrze nie mają.
Myślę, że sarnom wcale nie przeszkadzałoby zdobycie dodatkowych kilogramów,
gdyby tylko mogły się położyć i leżeć – ot, spełnienie wilczych snów. Wyobraźmy
sobie teraz rudel saren z nadwagą. Już na samą myśl zaczynam się uśmiechać pod
wąsem, wyobrażając sobie takie sarny, próbujące przeskoczyć rów czy biec przez
gęsty las. Oj, skorzystałyby na tym wilcze watahy. Tłuściutka sarnina idealnie
pasuje na długie jesienno-zimowe wieczory w wilczym gronie. Na szczęście
(saren, nie wilków) najmniejsze z krajowych jeleniowatych wiedzą o tym i
chociaż gromadzą zapasy tłuszczu, to znacznie mniejsze niż borsuki czy niedźwiedzie.
Sarna zawsze musi być w formie,
jej oponenci również. U wilka nie zobaczymy zarysów brzuszka pod futrem. Skoro
ofiara jest fit, to i wilk musi trzymać poziom godny Chodakowskiej. Są jednak
przeciwnicy, którym nawet duża oponka nie przeszkadza w polowaniach. Na nich
sarny mają już inne skuteczne środki zaradcze. Przede wszystkim: czujność.
Sarny zawsze orientują się, co się dzieje w okolicy. Tak jak nasze sąsiadki –
widzą i słyszą znacznie więcej od nas. Może sarni wzrok nie jest najostrzejszy,
ale szczególnie wrażliwy na zmiany. Jeśli coś nie pasuje do otoczenia, jeśli
coś porusza się w ich kierunku, sarny od razu to wychwycą. Taka zdolność
przydałaby się niektórym małżonkom, którzy w mig byliby w stanie rozpoznać
zmianę uczesania, makijażu czy nową kreację swojej partnerki. Nie dziwi też
fakt, że sarny mają awersję do jednostek wyprostowanych, poruszających się na
dwóch nogach – dla nich to chodzące automaty do zabijania i nie liczy się, czy
w rękach trzymasz sztucer czy aparat – dla nich jesteś zabójcą.
Jak w takim razie zachować się
wobec saren? Podchodzić czy nie? Dokarmiać zimą? Wszak nie mają zapasów, a i
zieleniny mało. Może trzeba pomóc, by nie były głodne?
Przyroda ma się najlepiej, gdy
nie wkładamy jej kija w szprychy. Jeśli chcemy obserwować sarny, dowiedzmy się
trochę o ich zwyczajach. Przez większość roku sarna prowadzi dość regularny
tryb życia, przestrzega ściśle godzin posiłków i korzysta z tych samych ścieżek
do codziennych żerowisk. Jeśli zsynchronizujemy nasze zegarki z sarnimi, mamy
mniej więcej pogląd, gdzie i o której można się z taką sarenką spotkać. Jeśli
chcemy obserwować je z bliska, wybierzmy teren, w którym nie będziemy się
wyróżniać. Na otwartej przestrzeni nie ma większych szans, by zbliżyć się do
tych zwierząt. Ale gdy zasłonimy się krzewami, będziemy iść wzdłuż rowów czy
skraju lasu, najlepiej nie wprost na nie – nasze szanse rosną. Oczywiście na
podejście na wyciągnięcie ręki nie ma co liczyć. Nie radziłbym nawet tego
próbować. Choć niepozorne, sarny potrafią poturbować – zwłaszcza kozły. Poza
tym: co to za frajda podejść do zwierzaka tak blisko, żeby od razu zwiał?
Lepiej z bezpieczniej odległości popatrzeć przez lornetkę czy obiektyw tak, żeby
nie czuły, że naruszamy ich strefę intymności.
A jak jest z dokarmianiem? Pisałem
przecież, że sarny nie gromadzą zbyt dużo tłuszczu. A to takie słodkie
zwierzątka, takie „Bambi” urocze, no trzeba im pomóc! A guzik! Metabolizm saren
i innych jeleniowatych zimą przechodzi w stan standby. Jedzą niedużo, ale w miarę regularnie. Jeśli zaczniemy je
dokarmiać, ich metabolizm wskoczy od razu na wyższe obroty, sugerując, że okres
głodówki za nami. A jak pasza się skończy? To może przynieść bardzo negatywne
skutki. Dokarmiać trzeba tylko w naprawdę ekstremalnych sytuacjach: gdy zima
się przeciąga lub jest naprawdę bardzo uciążliwa.
Ostatnia sprawa – sam na co dzień
poruszam się samochodem i często widzę sarny, łosie czy inne zwierzęta
poruszające się blisko dróg. Teraz żerują na polach, pasąc się oziminą. Wkrótce
zaczną zlizywać sól z asfaltu, by jakoś tę oziminkę doprawić. Robi się
niebezpiecznie. Zmrok zapada szybko, a sarny czy inne futrzaki uparły się i nie
chodzą w odblaskach – ich wybór. To w naszej roli jest zadbanie o ich i swoje
bezpieczeństwo. Uważajmy na drogach, a może wszyscy szczęśliwie przeżyjemy
nadchodzącą zimę, bez potrzeby zapadania w zimowy sen.
Super tekst. Jak zawsze. Nie trzeba studiować leśnictwa. Wystarczy czytać tego bloga i człowiek wie wszystko.
OdpowiedzUsuńCzy zdjęcia robione nowym aparatem? ☺
Tak :) Nowy obiektyw się sprawdza. Chciałbym żeby wiedza zdobyta podczas lektury bloga starczyła do zaliczenia kilku egzaminów na studiach:)
Usuń