Idą święta... czyli o rozpalaniu domowego ogniska

Coraz bardziej podoba mi się uczucie, które pojawia się we mnie, kiedy otwieram pusty dokument w Wordzie i zaczynam pisać. Moim postanowieniem noworocznym będzie właśnie częstsze udzielanie się w blogosferze. Na Polesiu nietrudno w końcu o ciekawe przygody, więc i poczytne tematy. Tym razem, ze względu na "rodzinny charakter Świąt" tekst w zimowo-bajkowej konwencji. Dawno, dawno temu (dokładnie dwa i pół tygodnia temu) za siedmioma jeziorami, za siedmioma torfowiskami, za siedmioma ścieżkami dydaktycznymi w leśnej chatce mieszkał sobie Parkowiec. Żył sobie spokojnie na skraju lasu, z dala od miast i spraw wielkich ludzi. Gdy nadeszła zima stulecia (kto wie: może tegoroczne dwa tygodnie śniegu to największe opady w tym stuleciu?), Parkowiec musiał zadbać o własny byt i rozpalić prawdziwe domowe ognisko. Żywot poleskiego człowieka poczciwego związany jest bowiem z tą, która nieuchronna, z tą, która przychodzi niezapowiedzianie, z tą, która zawsze zaskakuje dro...